Graszka poprosiła mnie abym napisał parę słów na bloga, bo nie jest w stanie. Ja nie ukrywam też czuje się – przepraszam za słowo, ale inne nie oddaje w pełni tego co czuje – kurewsko.
Zawieźliśmy dzisiaj rano Boba na zastrzyk. Czekając na mnie wraz z Bobem pod sklepem budowlanym, Graszka sprawdziła z komórki pocztę. Dostała mejla od znajomej weterynarz, która sugerowała aby zrobić test na FIV, wirusa nabytego niedoboru immunologicznego kotów. Koci odpowiednik ludzkiego HIV.
Niestety test był pozytywny.
Siedziałem w aucie pod weterynarzem kiedy zadzwoniła Graszka z prośbą abym przyszedł do gabinetu. Widząc jej oczy wiedziałem o co chodzi. Miałem podjąć decyzję. Tą decyzję.
Za chwile przyszedł weterynarza i przedstawił jak wygląda sytuacja. Beznadziejnie. Choroba jest nieuleczalna, Bob jest w ostatniej fazie. Trzeba go natychmiast odseparować od pozostałych kotów, można podjąć drogą terapię, która i tak niewiele wydłuży mu życie.
Stałem tam w tym gabinecie i patrzyłem na Boba. Schował się pod biurkiem, podkulił łapy pod siebie i patrzył na mnie swoimi złotymi oczyma. A ja miałem zdecydować o – jak to określił weterynarz – humanitarnym rozwiązaniu.
To tylko kot, powie wielu. Sam uśmierciłem kilka niechcący pod kołami przez trzydzieści lat prowadzenia samochodu. To tylko kurwa mać kot, który patrzy na ciebie złotymi oczami, a ty masz podjąć decyzję o zakończeniu jego życia.
Bob jest już zapewne po tamtej stronie tęczowego mostu. Możecie mnie potępiać. To była bardzo trudna decyzja i jest mi z nią kurewsko źle.
Wracając powiedziałem Graszce, że przynajmniej ostatnie dwa miesiące miał jak w raju. Pełna miska, spanie w cieple. Tam gdzie teraz jest, a mimo że od stu lat nie chodzę do kościoła, wierzę, że jest coś drugiej stronie, jest mu lepiej.
Powiedziałem też, że nie będziemy już więcej ratować innych kotów, bo nie chce przechodzić ponownie tego samego. Jak się jakiś pojawi, wsadzę go do bagażnika i wywiozę daleko. Graszka w to nie wierzy, i ja... chyba też.
Musimy teraz szybko zrobić test pozostałym kotom. Musimy pożyczyć dwa kontenery ( dwa mamy ) i zawieźć je do weterynarza. Kupiliśmy też nowe miski i bardzo mocny środek do dezynfekcji.
Bardzo mi przykro.... bardzo...
OdpowiedzUsuńWspolczuje... wiem jak to jest..
OdpowiedzUsuńOby tylko Wasze domowe koty nie podlapaly niczego. Bob mial co najmniej dobra koncowke zycia u Was. Bardzo smutne, ze musieliscie podejmowac te nielatwa decyzje. Smutne, ze odszedl....
OdpowiedzUsuńWspółczuję całym sercem :(
OdpowiedzUsuńSpędził z Wami cudowne ostatnie miesiące swojego życia i nie umarł w cierpieniach samotnie gdzieś w chaszczach ...
Śpij Bob, cudny rudzielcu ["] :(
Zrobiliście oboje więcej niż niejeden człowiek. Daliście mu dom, pełną michę, opiekę lekarską i wiele miłości której pewnie wcześniej nie zaznał.
OdpowiedzUsuńZ Wami przeżył cudowne ostatnie 2 m-ce życia. Tak mu było pisane....
to zawsze boli, niewazne jak dlugo sie mialo zwierzaka, wspolczuje i trzymam kciuki za reszte!
OdpowiedzUsuńJak to bardzo boli... jesteście wspaniali! BDB
OdpowiedzUsuńMyślę,że właśnie po to przyszedł do Was.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że pozostałe koty są zdrowe.
Smutne... :((
OdpowiedzUsuńŚciskam Was mocno :*
Nie było wyjścia, cóż począć, ot, dola zwierzęca i człowiecza przy okazji też.
OdpowiedzUsuńTo nie są radosne chwile, jednak zapewne tak musiało być. Przed kilku miesiącami koleżanka również musiała podjąć podobną decyzję. Byłam z Nią (jest samotna)w tych kilkunastu dniach zrobiła co można było zrobić. Sama przed laty musiałam też tak postąpić z moim psem. Niestety choroby atakują nasze zwierzęta czasami bez litości. Trzymajcie się.
OdpowiedzUsuńPrzykro mi bardzo...
OdpowiedzUsuńregian
Ja bym nie robiła tego testu. Jeśli koty nie mają objawów to nic to nie da oprócz nerwów. FIV nie jest rak bardzo zaraźliwy. Wiem, że przychodzicie koszmar, ale przemyślcie to. Współczuję, znam te bóle. :(
OdpowiedzUsuńTak bardzo mi przykro.Był szczęśliwy w swoich ostatnich dniach życia a to jest najważniejsze,że nie umarł gdzieś w samotności...
OdpowiedzUsuńStraszny mi przykro :(((. Tez kiedys musialam podjac taka decyzje i nigdy nie zapomne ostatniego spojrzenia mojej kiciulki :(.
OdpowiedzUsuńMoj wet powiedzial mi ze FIV'em koty moga sie zarazic przez krwawe lapoczyny i sex. Czemu o tym rozmawialismy? Poniewaz przygarnelismy kotke z ulicy, ktora okazala sie byc w ciazy. Nastepnie po urodzeniu i odchowaniu kociakow, okazalo sie ze ma FIV. Z 7-ki kociakow zostawilam w domu dwa. Gdy wet mi powiedzial na co ona choruje, serce mi stanelo. I pytanie,co robic? Co z kociakami? Wet mnie uspokoil, ze poki nie bedzie transferu krwi, kociaki sie nie zaraza. No i jest jak jest. Kotka ma sie dobrze, nie wyglada na chora. Po sterilizacji wiekszosc czasu spedza na kanapie. Kociaki zajmuja sie soba, exploruja swiat. Nie pozbede sie przeciez ani jej ani maluchow. Sadze ze Wasze koty sa zdrowe, nie zarazily sie. Boba strasznie szkoda, serdecznie Wam wspolczuje.
OdpowiedzUsuńno coż,takie jest życie...
OdpowiedzUsuńDla mnie Wasza decyzja jest najlepsza jaką mogliście podjąć. Nie mogłabym patrzeć jak mój przyjaciel cierpi. Już kilka razy byłam w podobnej sytuacji i doskonale rozumiem Wasz stan ducha.
OdpowiedzUsuńA co by było gdyby Bob poszedł sobie (przecież to kot wychodzący - a ostatnio zataczał się) i umierał gdzieś tam w samotności. Nie wyobrażam sobie co byś wtedy myslała ( co było gdy szukałaś Kudełka).
Pozdrawiam
Czytam i ryczę, bardzo szkoda Boba. Trzymam kciuki za zdrowie pozostałych kotków,dziewczyny się znają,więc pewnie dobrze radzą.
OdpowiedzUsuń